czwartek, 25 lipca 2013

Debiuty: Joanna Starkowska, Industrial Songs



Ballada o wyrzynarce

Przymierzasz brzeszczot jak zwiewną suknię.

Mruczysz, gdy przesuwam palcem po ostrzu,
rozgrzewam silnik, rozkładam partyturę
desek. Za chwilę rozpocznie się taniec w rytmie
maja. Porwie nas nurt.

Wchodzisz w drewno jak w złocisty muł.

Z wysokich wież sypią się wióry – kalekie rusałki.
Strzeżcie się mężczyźni, strzeżcie się ciemnych lasów,
bagnistych polan, nieznanych rzek. Albowiem
śpiew jest pułapką.

Wchodzisz w drewno jak w brunatne błoto.

Muzyka przeszkadza tym, którzy nie rozumieją
wyzwolenia włókien, wycinania kształtów.
Ty – przedłużenie ramion – chcesz tworzyć,
chcesz czytać słoje jak linie papilarne.

Wchodzisz w drewno, wchodzisz w korę.
Wchodzisz w łyko, wchodzisz w ścięgna.

Niech więc stanie się korowód, niech kobiety
rozpuszczą włosy, rozsypią wianki. Ułożymy
kawałki w stos, wyrzeźbimy świątynię.
Zdejmij suknię i patrz.

Patrz, jak płonie żywica.






Woodstock 2008

I

Pamiętasz, jest tak.

Wbijanie śledzi, odpowiednie
napięcie żyłek, dekoracja wnętrza:
karimata, kosmetyczka, koc.

Jest prawie jak wtedy, tylko więcej błota.
I lepki kurz. Jest prawie tak samo, tylko
jeszcze scena i trochę może brud.

Rząd toi. Kolejki do umywalek.


II

Uważaj, gdzie stawiasz dom.

Tyle jest puszek na piasku, tyle szkła.
A przecież nie chcemy tu krwi.
Chcemy tańczyć, tańczyć, rozrywać
koszule pod sceną.

Wypijać, rozpijać.


III

Twoja ulubiona wokalistka fałszuje,
ale to nieistotne. Liczą się światła,
liczy się pot. Oczu nie ogranicza tropik.

Jesteś kim chcesz, z kim chcesz,
gdziekolwiek, kiedykolwiek, na przekór.
Masz farbę na rękach. Papierosa w ustach.


IV

Uważaj, z kim stawiasz dom.

Bo to jest wiatr, to dym, to proch.
A przecież nie chcemy tu płaczu.
Chcemy tańczyć, tańczyć, rozrywać
koszule na łóżkach.

Rozpijać i spijać. Ten sok.




Wydmuchiwanie




Wszystkie drogi prowadzą przez szkło:

kruszone, szronione, weneckie, barwione,
satynowe, gięte, kwarcowe
i ręcznie robione, z powietrzem, jak ja.

Więc wygładź mnie piaskiem:
                niech zejdzie naskórek,
niech zejdzie brud i śmieć.

Więc mnie zahartuj:
            niech wzmocnią się kości,
niech moja struktura jak rozkład, jak plan.




A jeśli nie:
    pozbieraj odłamki, wystaw na słońce.
Niech przejdą promienie, niech się rozszczepią.

Niech mnie zaleje cyna i blask.





Ballada o wykrawaniu

I

Nie widzę i nie jest to metafora.
Jakby rozmazali mi kadr, wycięli drzewa.

Włosy wypadają. Las się przerzedza.
Łuszczy się kora i tynk.


II

Ale wciąż mówię: siej.

Niech wzrasta, wyrasta. Trawa i mięsień.
Fundament i korpus.

Niech ruszy, wykruszy.


III

Tymczasem piła zagłębia się
w miękkie ciało, plastyczne ciasto.

Wycieka sok.


IV

Ale wciąż mówię: tnij.

Jest we mnie twardość jatoby,
odporność na wilgoć, na pleśń.

Jest we mnie sprężystość merbau,
odporność na obrzęk, na ból.


V

Tymczasem karczują brwi. Szepczą:
upada twój pień, rozpada się słój.

I toczy się, toczy. Bez prądu, bez tchu.





Piosenka industrialna

I

Wygaszono mój piec.
Już nie tli się.
Automatyka zepsuta.

Wkrótce rozbiorą mnie.


II

Dzisiaj jestem jak wymarła huta.

Wchodzą we mnie artyści, podziwiają ruiny.
Zostawiają ślady, wiersze, prezerwatywy.

Mówią do mnie „piękna”, gładzą tynk.

Do nagiej cegły.
   
Wchodzą we mnie złomiarze, biorą wszystko, co cenne.
Zostawiają ślady, rozerwane kable.

Mówią do mnie „suko”, tłuką szkło.


III

A miałam miedziane włosy.
A miałam sterczące kominy.
Stapiałam każdy metal.

Dzisiaj jestem jak płynna stal.




Joanna Starkowska powoli dociera do mety. Industrial songs, cykl poetycki zapowiadający jej debiut, może w pełni tego dowodzić. Wyklarowana została poezja perswazyjna, będąca rodzajem przekonującego, prostego daru dla czytelnika, a zarazem – teksty zawierające jedną z najbardziej frapujących bohaterek lirycznych ostatnich lat. Czy nie jest ona bowiem emanacją czystej feminitas – pierwiastka kobiecego, Jungowskiej Animy, Beatrycze zstępującej do Tartaru? Krainą śmierci jest tym razem Śląsk, zarówno ten historyczny, jak i mitologiczny. Dochodzi do entropii, Anima zaś roztapia się w starym, fabrycznym Hadesie zgodnie ze słowami westchnienia z Piosenki industrialnej: „Dzisiaj jestem jak umarła huta”. Podstawą osobowości bohaterki Starkowskiej jest ukryty masochizm. Porządek jej działań został zdeterminowany uzyskiwaniem kolejnych, coraz bardziej pogłębionych „efektów przemocy”: wszystko w imię jakiejś zadziwiającej, mitohistorycznej przemiany – „piła zagłębia się w miękkie ciało, plastyczne ciasto. Wycieka sok” – opisze swój stan dziewczyna Starkowskiej z Ballady o wykrawaniu. Zapis przeżycia tragicznego wykorzystujący technikę liryki erotycznej oraz śląską mitologię? Poemat inicjacyjny, w którym utrata czystości związana została z metaforą wejścia w inny, postindustrialny kosmos? Ponowoczesna wersja mitu o zejściu Kory do krainy śmierci? Każdy wariant interpretacyjny można jeszcze zakwestionować: to bowiem dopiero początek drogi poetki. Jest także w tych wierszach siła iście Conradowska, a wiele wierszy Starkowskiej nasuwa myśl o inspiracji i rozrachunku z literackim witalizmem (Woodstock 2008).     


Karol Samsel




Joanna Proszowska-Starkowska. Absolwentka matematyki finansowej na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Mieszka w Bytomiu. Pisze od zawsze. Publikowała w antologiach pokonkursowych, tomiku zaprzyjaźnionej grupy poetyckiej „Obok Sceny”, w prasie, radiu i internecie. Obecnie twórczo i radośnie pracuje nad debiutanckim tomem Ballada o wyrzynarce, z którego pochodzi zestaw wierszy Industrial songs.